AntyBohaterowie – Ponciusz Piłat [dzień 4]

Materiał dostępny w formacie PDF – zobacz [PDF]

PONCJUSZ PIŁAT

Każdy czas ma swoich bohaterów i antybohaterów. Nie inaczej jest w okresie Wielkiego Postu. Czwartą postacią i niewątpliwym czarnym charakterem tego czasu jest… Poncjusz Piłat.

Nie wiadomo, kiedy przyszedł na świat i jak został prefektem Judei, kwestię jego śmierci też wyjaśniają tylko mało wiarygodne podania i apokryfy. Jako jeden z licznych urzędników imperium rzymskiego, Poncjusz Piłat prawdopodobnie zniknąłby w mrokach dziejów. Wszystko zmienił proces Jezusa z Nazaretu. Prefekt Judei najpewniej nie wie- dział, że z jego udziałem odbywa się jeden z największych dramatów w dziejach świata.

Piłat, jako prefekt Judei, znał „sprawę Jezusa z Nazaretu”. Musiał o Nim słyszeć, choćby tylko z tego tytułu, że był odpowiedzialny za utrzymanie spokoju w tym regionie. Zapewne monitorował coraz bardziej napięte relacje pomiędzy kastą arcykapłanów i faryzeuszów a Jezusem i Jego zwolennikami. Nie chciał przecież, aby konflikt przybrał na sile zwłaszcza, że zbliżało się żydowskie święto Pascha.

Jest wielkopiątkowy poranek i rozpoczyna się są. Czy Piłat mógł wybronić Jezusa? Oczywiście, że tak – miał takie kompetencje, a przede wszystkim prawo (rzymskie). Tylko on mógł wymierzyć karę ostateczną, której domagali się Żydzi. Mógł, ale nie musiał. Jego postawa, przed wydaniem wyroku, wskazuje jednoznacznie, że nie chciał wydać takiego wyroku. Wiedział, że nocny, żydowski proces Jezusa był prawną farsą a wnioskowana kara śmierci nie miała charakteru sprawiedliwości, lecz morderstwa jego rękami. I dla- tego właśnie je umywa. W imię świętego spokoju i w strachu przed zamieszkami Piłat godzi się na żądania tłumu, który krzyczał „Ukrzyżuj Go!” (J 19,15). Gestem oczyszczenia rąk neguje przepisy prawa rzymskiego, które nakazywało bronić niewinnego – „Ja nie znajduję w nim żadnej winy” (J 19,6) i wydaje Go na pewną śmierć. Tym gestem i swoją – ugiętą pod presją głosu lud – postawą Piłat zyskuje spokój. Tłum się rozchodzi i kieruje ku Golgocie. Piłat mógł odetchnąć, lecz niedługo się okaże, że nie przyniosło mu to ulgi a oczekiwany spokój był tylko pozorny.

Eric Emmanuel Schmitt – francuski powieściopisarz i jeden z moich ulubionych eseistów –w autobiografii pt. „Noc ognia” opowiedział o swoim nawróceniu: „Otrzymałem łaskę i dar nadzwyczajny. I zostawiłem w sobie miejsce i przestrzeń dla Niego”.

W wywiadzie dla włoskiego dziennika katolickiego Avvenire, wspomniał, że przy- szedł w jego życiu okres, w którym bardzo zafascynował się Ewangelią i wszystkim związanym z życiem Jezusa. Doprowadziło to go odnalezienia wzmianki, że w ortodoksyjnym kościele koptyjskim Piłat jest uznawany za świętego. Według tradycji, Rzymianin w tajemnicy nawrócił się na chrześcijaństwo po śmierci Chrystusa, za sprawą swojej żony Klaudii, która pierwsza uwierzyła. Święty Piłat. Na tyle ta myśl utkwił mu w pamięci i sercu, że postanowił popełnić jedną z najciekawszych powieści zatytułowaną Ewangelia według Piłata. Nie jest to dzieło faktograficzne ani historyczne, lecz literackie przemyślenia wiary autora.

Tym, co mnie w tej książce zatrzymało i urzekło, a co mieści się w centrum naszego dzisiejszego zainteresowania, to fragment rozmowy Piłata z jego żoną Klaudią. Posłuchaj: „Dzisiaj rano powiedziałem Klaudii, która uważa się za chrześcijankę, że zawsze będzie jedno tylko pokolenie chrześcijan: tych, którzy widzieli Jezusa zmartwychwstałego. Ta wiara zgaśnie wraz z nimi, z ludźmi tego pokolenia, z chwilą gdy zamknie powieki ostatni starzec przechowujący w pamięci twarz i głos żywego Jezusa.

— Nie będę więc nigdy chrześcijaninem, Klaudio. Ja bowiem niczego nie widziałem; wszystko przegapiłem, przybyłem za późno. Gdybym chciał wierzyć, musiałbym najpierw uwierzyć w świadectwo zostawione przez innych.

— A więc, być może, ty jesteś pierwszym chrześcijaninem – odrzekła Klaudia?”

Wiara nie oznacza naukowej pewności, lecz wolne poddaniu się usłyszanemu słowu Boga, które prowadzi do Jego poznania, pokochania i przylgnięcia całym swoim życiem. Wiara to postawa serca, a nie stan umysłu.

Między wierszami Schmitt ukazuje tę właśnie prawdę – wiara to przyjęcie świadectwa tych, którzy widzieli, słyszeli i sami uwierzyli w Jezusa Chrystusa. Piłat znów się po- mylił – myślał, że wiarę w nim zrodzić może tylko dotknięcie i wsłuchanie się w słowa Chrystusa. Tym czasem miał świadomość, że na to jest już za późno. Jednakże ta jego rozpacz i targające nim wątpliwości okazać się mogą nasieniem chrześcijaństwa, które przez nawrócenie może wydać owoce wiary.

Nie znane są późniejsze losy Piłata. Według niektórych źródeł wrócił on do Rzymu, gdzie w prywatnej posiadłości w Lacjum dożył końca swoich lat na politycznym nie-bycie

u cesarzy. Wg Euzebiusza z Cezarei Piłat miał popełnić samobójstwo, czego powodem było odejście z urzędu w niesławie, a co oznaczało, że jego kariera była skończona. Inne ciekawe źródło mówi… o jego nawróceniu. A może to prawda? Przecież tak powinno być, że grzesznik, po spotkaniu z Jezusem, nawraca się.

Nie wiemy, co działo się w sercu Piłata. Nie wiemy, czy był tak bezwzględnym człowiekiem, jak o nim mówiono. Może po prostu nie dane innym było zobaczyć jego wnętrza. A może spotkanie ze Zbawicielem, skruszyło tego człowieka wewnętrze i pozwoliło jemu, już za życia, doświadczyć duchowego zmartwychwstania? Zauważ, że w wyznaniu wiary głosimy śmierć Chrystusa „pod Ponckim Piłatem”, czyli za czasów Poncjusza Piłata, ale jednak nie „przez Ponckiego Piłata”. Bo ostatecznie on tylko wydał Jezusa a nie kazał ukrzyżować.

Piłat, obok Judasza, jest niewątpliwie antybohaterem tego czasu. Czy jest jednak tak samo przed obliczem Boga?

MODLITWA

Dziś pomódl się za tych, którzy niewłaściwie sądzą innych. Pomódl się za tych, którzy w ten sposób kiedyś skrzywdzili ciebie. To prawda, że słowo ma moc zabić człowieka, lecz prawdą jest również i to, że modlitwa i nasze przebaczenie ma moc tego człowieka wskrzesić.

Wspomnij dziś te osoby i… wybacz im. Jeżeli nie potrafisz, to proś Chrystusa o po- moc. Życie w nienawiści niszczy nas wewnętrznie a przebaczenie niesie ulgę i pozwala nam powstać do nowego życia. Przecież to jest nas cel…

AntyBohaterowie – Arcykapłan [dzień 3]

Materiał dostępny w formacie PDF – zobacz [PDF]

ARCYKAPŁAN 

Każdy czas ma swoich bohaterów i antybohaterów. Nie inaczej jest w okresie Wiel- 

kiego Postu. Trzecią postacią i niewątpliwym czarnym charakterem tego czasu jest… arcykapłan. 

W poranek Wielkiego Piątku Jezusa postawiono wobec Wysokiej Rady, w skład której wchodzili: „starszyzna ludu, arcykapłani i uczeni w Piśmie” (Mt 26,57; Łk 22,66). Przecież wg Tory urząd arcykapłana mogła pełnić tylko jedna osoba i również tylko jednego arcykapłana zatwierdził rzymski prokurator Waleriusz Gratus w 18 r. n.e. Skąd więc pozostali? Faktycznie urząd arcykapłana pełniła jedna osoba. Praktycznie jednak tytuł arcykapłana przysługiwał też innym osobom, tym, które wcześniej pełniły ten urząd. Poprzednikiem Kajfasza był jego teść Annasz. 

Bezpośrednio po zatrzymaniu w Getsemani, Jezus eskortowany jest do pałacu arcykapłana. Zatem do którego z nich? W chwili procesu Jezusa urząd ten pełnił Kajfasz (zob. 

Mt 26,3). Annasz był eks-arcykapłanem, lecz wiąż jedną z najbardziej wpływowych i poważanych osobistości swoich czasów, który dzięki znacznym bogactwem zapewnił sobie posłuch a swojej rodzinie szacunek. Można podejrzewać, że faktyczną władzę w Sanhedrynie sprawował wciąż Annasz. Według św. Jana on to jako pierwszy, przed rozpoczęciem formalnej rozprawy, przesłuchiwał Jezusa w swoim domu (J 18,12-13.24). Pozostali ewangeliści nie odnotowali tego faktu, lecz z ogrodu oliwnego przenoszą dalszą akcję do pałacu Kajfasza (Mt 26, 57; Mk 14,53). 

Zdaniem wielu historyków w pałacu Annasza odbyło się pierwsze przesłuchanie pojmanego, zaś on sam odegrał istotną rolę w procesie Jezusa z Nazaretu. Dlaczego tak się zaangażował? Bo znał Jezusa w młodości. Przypomnij sobie scenę odnalezienie Jezusa w Świątyni, w której to Maryja i Józef dostrzegli Go, gdy „siedział między nauczycielami, 

przysłuchiwał się im i zadawał pytania. Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni 

bystrością Jego umysłu i odpowiedziami” (Łk 2,46-47). Być może i w gronie tych zadziwionych mądrością dwunastoletniego Jezusa był i Annasz, który wtedy pełnił rolę arcykapłana (6-15 r. n.e.)? Być może wtedy widział w Nim nadzieję dla wiary Izraela, powiew łaski Jahwe, lecz po latach, na procesie, widzi w Nim… tylko zagrożenie. 

Czemu miał służyć przystanek u Annasza? Odpowiedź jest prosta. Spisek na życie 

Jezusa był już ukartowany i wszystko było gotowe, lecz… brakowało oskarżonego. Pojmanie Jezusa wprowadza w ruch całą machinę intrygi. Faryzeusze i uczeni w Piśmie byli tak zaaferowani, że byli gotowi nawet w nocy przeprowadzić proces, by – oddawszy Jezusa w ręce Rzymian jako buntownika – skazać Go „rękami bezbożnych” na śmierć. Lecz to wymagało czasu. Pojmano Jezusa późnym wieczorem, a zatem członkowie Wysokiej Rady byli rozproszeni – każdy w swoim domu i prawdopodobnie niektórzy już spali. Trzeba było ich obudzić i sprowadzić na miejsce posiedzenia, a to wymagało czasu. Najwyraźniej nie stanowiło to jednak problemu. 

I tu, w naszym „międzyczasie” na scenę wkracza doświadczony poprzedni arcykapłan Annasz. Próbował wydobyć z Jezusa zeznania potrzebne na posiedzenie Rady: przyznanie się do win, wydanie towarzyszy i być może oczekiwał publicznej prostracji. W każdym razie w nocy z czwartku na piątek rozpoczyna się posiedzenie Wysokiej Rady. 

Następnie Jezus został zaprowadzony do pałacu Kajfasza, gdzie odbędzie się sąd 

nad Jezusem (Mk 14,53). Według janowej ewangelii, to Kajfasz był pomysłodawcą zabójstwa Jezusa, zaś powodem podjęcia tej decyzji było wzrastający podziw dla Jezusa, po wskrzeszeniu Łazarza (J 11,45-53). 

Czy aby chodziło tylko o popularność Nazarejczyka wśród ludzi? Odpowiedź na to pytanie odnajdujemy w słowach Gamaliela – faryzeusza i członka Sanhedrynu, którzy po zmartwychwstaniu Jezusa próbowali „uciszyć” Apostołów: „Pewien faryzeusz, imieniem 

Gamaliel, zabrał głos w Radzie: «Mężowie izraelscy – przemówił do nich – zastanówcie się dobrze, co macie uczynić z tymi ludźmi. Bo niedawno temu wystąpił Teodas, podając się za kogoś niezwykłego. Przyłączyło się do niego około czterystu ludzi, został on zabity, a wszyscy jego zwolennicy zostali rozproszeni i ślad po nich zaginął. Potem podczas spisu ludności wystąpił Judasz Galilejczyk i pociągnął lud za sobą. Zginął sam i wszyscy jego zwolennicy zostali rozproszeni. Więc i teraz wam mówię: Odstąpcie od tych ludzi i puśćcie ich! Jeżeli bowiem od ludzi pochodzi ta myśl czy sprawa, rozpadnie się, a jeżeli rzeczywiście od Boga pochodzi, nie potraficie ich zniszczyć i może się czasem okazać, że walczycie z Bogiem»” (Dz 5,34-39; zob. Dz 5,17-42). W czasach Jezusa było wielu ludzi, którzy przemierzali dzisiejszą Palestynę ze swoimi uczniami, uzdrawiali chorych, dokonywali cudów, zapowiadali koniec świata i oczywiście mienili się mesjaszem. Do tego grona należeli m.in. Szymon Mag czy Bar Kochba. Szczególnym okresem nasilenia się ich działalności był 

I w. n.e. Pobudzali w ludzie nadzieje na wyzwolenie, nawoływali do sprzeciwu wobec pogan, czym narażali na zerwanie kruchego i tak pokoju w okupowanym kraju. Swoimi naukami podważali również pozycję faryzeuszów i uczonych w Piśmie, czym zyskiwali uznanie u swoich słuchaczy. Po czym – jak stwierdza Gamaliel – umierali, uczniowie się rozpraszali a ślad po nich ginął. Skutkiem tego była rosnąca apatia i obojętność na sprawy mesjańskie, gdyż pobudzane co chwile nadziei na religijne wyzwolenie. rozwiewały się jak nocne marzenia. 

Wobec tego próbowali interweniować faryzeusze. W Jezusie nie dostrzegali nikogo 

innego, jak kolejnego wichrzyciela, który nie różnił się dla nich od innych „pseudomesjaszy”. Z perspektywy Sanhedrynu rosnąca popularność Jezusa, powiązana z novum głoszonych przez Niego nauk, mogła doprowadzić do tego samego, co wcześniej. W takiej perspektywie Sanhedryn pełnił funkcję „policji religijnej”, która miała za zadanie nie dopuścić do tego, by lud ponownie dał się porwać ułudzie wolności i… znów został porzucony. 

Nocne posiedzenie sądowe Sanhedrynu samo w sobie musi zastanawiać, chociaż w Starym Testamencie nie ma jednak zakazu nocnych posiedzeń sądu. Skąd zatem ten pośpiech? Z jednej strony winne temu jest zbliżające się święto Paschy. Zatem nad całym sądem znajduje się presja czasu, bo nie wolno nikogo sądzić a tym bardziej skazać na śmierć podczas święta. Z drugiej strony członkowie Rady bali się zwolenników Jezusa, gdyż nie dałoby się zbyt długo utrzymać w tajemnicy Jego pojmania a tłum mógłby nawet siłą wedrzeć się i go uwolnić. Dlatego działania są szybkie i zdecydowane. 

Sam proces sądowy był już prawną farsą. Jezusa oskarżono o „zwodzenie ludu”, zaś głównym „dowodem” w sprawie było bluźnierstwo Jezusa: „Najwyższy kapłan zapytał Go: 

«Czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Błogosławionego?» Jezus odpowiedział: «Ja jestem» Wówczas 

najwyższy kapłan rozdarł swoje szaty i rzekł: «Na cóż nam jeszcze potrzeba świadków? 

Słyszeliście bluźnierstwo. Cóż wam się zdaje?» Oni zaś wszyscy wydali wyrok, że winien jest śmierci” (Mk 14,61-64). Dalsze losy Jezusa są już nam znane. 

Wyrok wydany przez Kajfasza był stronniczy, pogwałcił wartość prawa i wydał na śmierć człowieka, który na to nie zasłużył. Co dyktowało Kajfaszem, ale i jego teściem Annaszem, że z taką zaciekłością doprowadzili proces Jezusa do końca a potem z determinacją zaprowadzili Go na krzyż? To był strach. Strach przed tym, że Jezus może okazać się prawdziwym Mesjaszem, że oni Go nie poznali, wyśmiali i odrzucili. 

Nie takiego Mesjasza oczekiwali, który kładzie głowę pod topór, lecz który jest rewolucjonistą Bożym, pod sztandarem którego Izrael znów stanie się sławny i wielki, bo Bóg jest z nimi. Kajfasz, jak i zapewne pozostali faryzeusze i uczeni w Piśmie, bali się Jezusa, bo On znał ich serca i piętnował obłudę warg. 

Skazanie Jezusa było także walką o utrzymanie dotychczasowego status quo, które mogło lec w gruzach, gdyby Jezus – jak sądzili – doszedł do władzy. Nie taki był cel działalności Jezusa, lecz Kajfasz i Annasz, próbując przeszkodzić Jezusowi, tak naprawdę pomogli Jemu zrealizować plan zbawienia, w którym również i oni… mają swoje miejsce. 

MODLITWA 

Dziś, proszę, pomódl się za tych wszystkich napotkanych w swoim życiu ludzi, których osąd na twój temat, wyrządził ci krzywdę. 

Pomódl się za ludzi, którzy jawnie ciebie oskarżyli o coś, czego nie popełniłeś, a ty nawet nie mogłeś się obronić. Pomódl się o łaskę, abyś mógł im wybaczyć. Wspomnij także na Kajfasza, który w tobie sądzi innych ludzi, kiedy szczególnie wydajesz wyrok taką samą miarą, jaką ktoś wobec ciebie zawinił.  Na koniec przebacz sam sobie, że są takie chwile, że i samego siebie nie oszczędzasz i sam siebie osądzasz, skazuje i potępiasz. 

Uwolnijmy dzisiaj serca od złej mowy i złego myślenia. 

 

REKOLEKCJE I DNI SKUPIENIA

Kochanie Rekolekcje Online dostępne na podstronie „REKOLEKCJE I DNI SKUPIENIA”

AntyBohaterowie – Malchus [dzień 2]

Materiał dostępny w formacie PDF – zobacz [PDF]

SPOTKANIE 2. MALCHUS 

Każdy czas ma swoich bohaterów i antybohaterów. Nie inaczej jest w okresie Wielkiego Postu. Drugą postacią i niewątpliwym czarnym charakterem tego czasu jest… Malchus. Malchus był tym, kto pojmał Jezusa z ogrodu oliwnego. Znamy go z imienia dzięki św. Janowi, który w Ewangelii zanotował jego imię (J 18,10). Należał on do grupy sług arcykapłana. Trudno jest określić jego rolę: był kimś z jednej strony zaufanym posłańcem, asystentem i osobistym przedstawicielem arcykapłana a z drugiej strony egzekutorem poleceń sanhedrynu. To wyjaśnia, dlaczego znajdował się na czele strażników, którzy przyszli pojmać Jezusa. 

Zapewne był obecny na niektórych spotkaniach Wysokiej Rady, a zatem mógł być świadkiem gdy dyskutowano na temat Jezusa, który stanowił poważny problem dla ówczesnych przywódców religijnych. Malchus prawdopodobnie nie znał Jezusa osobiście. Mógł Go przecież spotkać w świątyni jerozolimskiej, mógł Go minąć na ulicy. Tym, co zdaje się potwierdzać tę tezę jest fakt, że Malchus do pojmania Jezusa potrzebował Judasza, gdyż najzwyczajniej w świecie nie umiał Go rozpoznać. 

W wielkoczwartkowy wieczór przyszedł do ogrodu w poszukiwaniu Jezusa wraz z innymi, którzy nieśli miecze i pochodnie. Był przekonany, że Jezus jest kolejnym wi- chrzycielem pospólstwa, którego należało szybko pojmany i zabity. Nic dobrego na tych spotkaniach Wysokiej Rady nie mówiono o Jezusie. Był On zagrożeniem dla samej egzystencji Izraela! Podczas próby pojmania, w Ogrodzie Oliwnym, wywiązała się szamotanina, w której – jak pamiętamy – Piotr uderzył mieczem na Malchusa. Ten prawdopodobnie uchylił się przed ciosem w głowę, ale miecz odciął mu ucho, które spadło na ziemię. 

To zdarzenie okazało się poważniejsze niż Malchus mógł się spodziewać. Wszystko działo się w zwolnionym tempie, w ogrodzie panowała cisza. Jezus schylił się, podniósł odcięte ucho i umieścił je tam, gdzie było wcześniej. Przeciwnik zaskoczył go… miłosierdziem. Musiało to nieźle zamieszać mu w głowie, zupełnie nie pasowało do tego obrazu Jezusa, który miał do tej pory. To było silniejsze od mieczy i bardziej przemieniające niż polityczna siła. Musiał przemyśleć ponownie wszystko, co do tej pory miał wbite do głowy. Przez następne kilka godzin kotłowało mu się w głowie. Jak mógłby przyłączyć się do tłumu biorącego udział w ukrzyżowaniu tego, który z miłością podszedł do przeciwnika, uzdrawiając jego ucho? 

Co się stało z Malchusem? Tego nie wiemy. Jest obrazem wielu, którzy spotkali nie takiego Jezusa, jakiego się spodziewali. Jedne z pism apokryficznych domniemają… jego nawrócenie i przyłączenie się do pierwszej wspólnoty chrześcijan w Jerozolimie. Może dzięki tym wydarzeniom z Getsemani Malchus uzyskał nowy słuch, który pozwolił mu usłyszeć głos Jezusa, który woła do Boga o wybaczenie? A może i był w gronie tych, którym Pan objawił się po zmartwychwstaniu? 

Postać Malchusa jest dla nas przykładem, że czasami w naszym życiu, trwamy kulturze, która okazuje się nieprawdziwa, przekazujemy myśli i opinie, które nie są zgodne z rzeczywistością. Żyjemy z dnia na dzień i w pewnym momencie „otwierają się nam oczy” i widzimy nasze życie inaczej. To jest właśnie ten czas, aby przyjść do Jezusa, by On i nam przywrócił zdolność słuchania głosu Boga. 

 

MODLITWA 

Żyjemy w czasach dotkniętych przeraźliwą głuchotą duchową. Wokół nas dużo i ciągle mówi się o życiu doczesnym, materialnym, zmysłowym i wciągającym, lecz głos Boga jawi się jako niechciany, niewygodny, niepasujący do całego świata. Jeśli chcemy uleczyć nas i naszych bliźnich z tej przeraźliwej głuchoty, to musimy zwrócić się do Jezusa, bo tylko On może to uczynić. Potrzebujemy dać Mu się dotknąć i prosić: „Panie, spraw abym usłyszał”. 

Zapraszam cię do takiej modlitwy – do wołania na wzór Bartymeusza spod Jerycha, natarczywie, bez względu na to, co pomyślą o tobie ludzie naokoło. Proś dziś Boga, aby dał ci usłyszeć Swój głos na modlitwie i aby każde spotkanie z Nim, również w kościele, pomagało tobie słyszeć głos Oblubieńca

 

AntyBohaterowie – 1. Judasz [Dzień 1]

Materiał dostępny w formacie PDF – zobacz [PDF]

SPOTKANIE 1. JUDASZ

Każdy czas ma swoich bohaterów i antybohaterów. Nie inaczej jest w okresie Wiel- kiego Postu. Pierwszą postacią i niewątpliwym czarnym charakterem tego czasu jest… Ju- dasz.

Nic nie wiemy o powołaniu Judasza na Apostoła. Ewangelia milczy na temat tego, jak mogło wyglądać pierwsze spotkanie Judasza z Jezusem. Dokonało się zapewne w po- dobny sposób, jak w przypadku pozostałych jedenastu, bo przecież Judaszowi, pomysł zdrady Jezusa, nie przyszedł od razu. Wszelkie ewangeliczne dopiski, typu: „ten, który Go zdradził” są późniejszym dodatkiem autorskim ewangelistów. Scena wyjścia Judasza z wieczernika, zanotowana w Ewangelii u św. Jana, opisuje zdziwienie pozostałych uczniów, gdy dotarło do nich, że zdrajcą jest Judasz. Wiedzieli, że podkrada pieniądze z ich wspólnego trzosa, że jest pazerny na bogactwo, ale żeby zaraz być kim, kto zapocząt- kuje mękę i śmierć Pana Jezusa, to nie mieściło się Apostołom w głowie.

Trudno sobie wyobrazić postać bardziej negatywną. Jak doskonale wiemy bez jego udziału nie świętowalibyśmy zmartwychwstania. Judasz oczywiście nie zabił Pana Jezusa, ale bez niego to by się nie wydarzyło.

Dlaczego Judasz wydał Jezusa arcykapłanom? Wszystko rozpoczęło się kilka tygodni przed świętem Paschy. Faryzeuszom i arcykapłanom działalność Jezusa była bardzo nie- wygodna, gdyż podważała ich status społeczny i odkrywała ich obłudę duchową i nepo- tyzm kastowy. Szukali zatem sposobności, aby Go uciszyć. Gdy to się nie udało, faryzeusze i arcykapłani uknuli spisek przeciw Jezusowi, który – jak wiemy – skończył się Jego śmier- cią krzyżową. W ostatnim tygodniu przed Paschą uczniowie, w tym Judasz, słyszeli plotki o planowanym zabójstwie Jezusa, o sfingowanym procesie i o próbie zrzucenia odpowie- dzialności na Rzymian.

W czasach przed Jezusem było wielu podobnych, choć mniej wyrazistych, mesjaszy, którzy nauczali, pociągali tłumy… i znikali, a wraz z nimi pamięć o nich. Być może Judasz nie był do końca przekonany o tym, że Jezus jest innym Mesjaszem. Nie miał wielkiej

nadziei, a coraz głośniejsze plotki o zamachu na Jezusa (zob. Mk 14,1), tylko utwierdzały go w wewnętrznym przekonaniu, że niedługo nastąpi koniec i zostanie on na przysłowio- wym „lodzie”. Dlatego sprzedanie Jezusa za trzydzieści srebrników, było próbą „wyjścia z twarzą” z tej trzyletniej wędrówki za Jezusem i chęcią zarobienia na rychłej śmierci Je- zusa.

Ale coś tu jest nie tak. Czy na pewno chodziło tylko o pieniądze? A może istniał inny powód, dla którego Judasz zwraca się do Arcykapłanów? Zauważ, że Judasz nie targował się wcale z nimi: „Co chcecie mi dać, a ja wam Go wydam” (Mt 26,15). Gdyby chodziło tylko o pieniądze, to Judasz zapewne targowałby się o większą sumę. Otrzymane trzydzieści srebrników, było nędznymi pieniędzmi. Według biblistów owe srebrniki dziś byłoby warte około dziesięciu tysięcy złotych. To mało za wydanie na śmierć nauczyciela, przy- jaciela i Syna Bożego, ale z drugiej – dla biedaka, jak i dla złodzieja, była to spora kwota.

Co mogło zatem popchnąć Judasza do tego, co zrobił? A może odpowiedz kryje się w samym Jezusie? Judasz dorastał i żył w oczekiwaniu Mesjasza-wojownika, który wznieci narodowe powstanie i zbrojnie zawalczy o odzyskanie dawnej chwały Izraela. Tymczasem mesjaństwo jego Mistrz realizuje w biblijny, lecz zapomniany przez więk- szość sposób. Oczekiwał Mesjasza-wojownika, a tym czasem podąża za Mesjaszem-pacy- fistom. Może w oczach Judasza Jezus nie był Bogiem? Może to zrodziło w nim rozgorycze- nie i zawiść, które narastały w nim i zaprowadziły go do pałacu arcykapłana? Tego nie wiemy. To są jedynie intelektualne poszlaki.

Tak, wobec tego Judasz faktycznie jest człowiekiem beznadziejnym i możliwie cał- kowicie straconym. Ale zwróć uwagę na jeden zaskakujący fakt! Judasz jako jedyny stanął w obronie Pana Jezusa! Nie zrobił tego ani św. Piotr, ani umiłowany uczeń św. Jan, ani nikt inny. Tylko Judasz miał odwagę i determinację, aby udać się do „ludzi trzymających wła- dzę” i błagać o uwolnienie Jezusa. Judasz, „widząc, że Go skazano, opamiętał się, zwrócił trzydzieści srebrników arcykapłanom i starszym i rzekł: «Zgrzeszyłem, wydawszy krew niewinną»” (Mt 27, 4)

Komentując postawę Judasza z ostatnich godzin życia, papież Benedykt XVI pisze w książce pt. Jezus z Nazaretu: „Jednak światło, które wychodziło od Jezusa i przeniknęło do duszy Judasza, nie zgasło całkowicie. Widoczny jest u niego pierwszy krok prowadzący do nawrócenia: «Zgrzeszyłem», mówi swym zleceniodawcom. Próbuje ocalić Jezusa i zwraca pieniądze. Wszystko czyste i wielkie, co otrzymał od Jezusa, było nadal zapisane w jego duszy – nie mógł tego zapomnieć”. To pozwala nam dostrzec chrześcijańską

nadzieję, że ostatnie chwile Judasza, nim zawisł na drzewie, mogły być jego czasem na- wrócenia. Ostatecznie Judasz odebrał sobie życie, bo… nie mógłby dłużej żyć, gdy nie żyje Ten, którego On jednak kocha.

Czy Judasz jest osobą straconą? Jak wiemy na krzyżu Jezus bierze na siebie winę wynikającą z naszych grzechów, a umierając dokonuje naszego odkupienia. I oczywiście, że to nie zdejmuje z Judasza odpowiedzialności za to, co uczynił, ale właśnie na tym polega zbawienie.

Pomyśl: Judasz umiera przed Jezusem. My wyznajemy, że po swojej śmierci Jezus zstępuje do otchłani, by – jak wierzymy – wyprowadzić z niej wszystkich sprawiedliwych, którzy tam oczekiwali na dzień odkupienia. A więc kiedy Chrystus zstępuje do otchłani i idzie po Adam, Ewę i ich dzieci, to wśród nich na Chrystusa czeka również Judasz. Dla- czego miałby Judasz zostać pominięty? Czy miłosierdzie Boże jest stronnicze?

Rodzi się zatem w nas ciche pytanie: „czy Judasz mógłby być zbawiony”?, przez które wielowiekowe wyrokowanie o pewnym jego potępieniu zaczyna się chwiać. To pytanie o zbawienie Judasza jest pytaniem o zbawienie nas samych. To umacnia nasze nadzieje na radość nieba, że może ona stać się i moim udziałem. Jezus przecież powiedział, w rozmo- wie z Martą, że „kto wierzy we Mnie, nie umrze na wieki” (J 11,26). Potwierdza to Jan Chrzciciel: „Kto wierzy w Syna Bożego, ma życie wieczne” (J 3,36). Na drzewie krzyża Chrystus oddał życie za wszystkich, a więc wszyscy ludzie zostali odkupieni. A zatem do zbawienia potrzeba łaski Boga i… nawrócenia grzesznika. Miłosierdzie Boże, jak i sam Bóg jest niezgłębione, a ta niepojętość rodzi w nas nadzieję.

Nie wiemy czy Judasz został przez Boga potępiony czy może… zbawiony. Lecz spójrzmy dziś na niego jako na człowieka, który próbował wierzyć w Jezusa, starał się z Nim być, który zaparł się wiary, uczynił najcięższy z grzechów, ale który starał się na- prawić wyrządzone zło. Nie przypomina ci on kogoś? Bo mi przypomina mnie…

MODLITWA

Zachęcam ciebie do modlitwy za twoich wrogów, za ludzi, którzy cię zdradzili, wy- dali na pastwę innych, którzy zadali ci ból. Może była to osoba tobie obca a może ktoś bliski. Proszę, nie chowaj w sobie urazy, która jak trucizna sączy jad w twoje serce i po- woduje, że nie umiesz i nie chcesz przebaczyć.

Proś Pana o pragnienie przebaczenia. A jeżeli nie potrafisz, to przypomnij sobie, co pisze św. Paweł w Liście do Filipian: „Bóg jest w nas sprawcą i chcenia, i działania”. On to może w nas zrobić. To przebaczenie jest nam potrzebne w naszej życiowej drodze krzy- żowej. Do czego? Do zmartwychwstania. Jezus przebaczył i śmierć nie miała nad Nim żad- nej władzy. I wierzę, że również nasz Ojciec przywróci nas do życia, wcześniej wiele nam przebaczając. Amen.

ZAPROSZENIE NA REKOLEKCJE WIELKOPOSTNE W SIECI

Każdy czas ma swoich bohaterów i tych, którzy są ich przeciwieństwami. Nie inaczej jest w przeżywanym przez nas okresie przygotowań do świąt Zmartwychwstania 

Pańskiego. Dlatego chciałbym zaproponować tobie niecodzienne rekolekcje i to z trzech powodów. Pierwszy powód jest prozaiczny: będą to pierwsze rekolekcje on-line naszej wspólnoty. Drugi – są to moje pierwsze w życiu rekolekcje, które będę prowadził samodzielnie. Zaś trzeci powód dotyczy treści naszych spotkań. W ramach nich zaproszę cię do spojrzenia na wydarzenia Wielkiego Tygodnia od nietypowej strony – od strony ludzi, którzy przyczynili się do wydania, ukrzyżowania i zabicia Pana Jezusa, a których my nazywamy antybohaterami. Pragnę, abyśmy ich poznali, dowiedzieli się o nich czegoś więcej i przez to dokonali rewizji naszego stosunku do Boga i do przeżywanego Wielkiego Postu.

Jak w każdych rekolekcjach, tak i w tych, celem jest, abyśmy przejrzeli się, jak w lustrze, w poznanych postaciach i doświadczyli, czy w naszej wierze bliżej nam do postawy „umiłowanego ucznia” Jezusa, który wytrwał z Mistrzem aż do śmierci czy jednak jesteśmy jak zawiedzeni uczniowie idący, po śmierci Chrystusa, do Emaus.

Zapraszam serdecznie do wysłuchania internetowych rekolekcji wielkopostnych, które od niedzieli 30 marca do soboty 4 kwietnia, będą codziennie publikowane na stronie Apostolatu Chorych (www.apostolatchorych.pl) o godz. 14:00. Oprócz nagrań będą publikowane również i teksty z poszczególnych konferencji, abyś mógł/mogła do nich wrócić później. Tak więc do usłyszenia…

Światowy Dzień Chorego – szpital / Caritas

Informacje związane z pobytem w Caritasie: zobacz

Noworoczne Spotkanie Opłatkowe Apostolatu Chorych

19 stycznia 2020 roku odbyło się noworoczne spotkanie opłatkowe, w którym udział wzięło kilkadziesiąt osób niepełnosprawnych wraz swoimi bliskimi i wolontariuszami w Arcybiskupim Wyższym Seminarium Duchownym w Szczecinie.

Centralnym punktem spotkania była Msza św. sprawowana w kościele seminaryjnym. Eucharystii przewodniczył ks. Biskup Henryk Wejman, ks Przemysław Pokorski – Referent Duszpasterstwa Chorych oraz ks Maciej Szmuc – Dyrektor Caritas Archidiecezji Szczecińsko-Kamieńskiej. W konfesjonale posługiwał ks Wojciech Zimny – ojciec duchowny szczecińskiego seminarium, dk Robert Bałuka przygotował oprawę liturgiczną.

Homilię wygłosił ks Biskup, ukierunkował nasze myśli ku refleksji na rolę cierpiących w życiu Kościoła. Wskazał, aby osobiste cierpienia przeżywać w łączności z Chrystusowym krzyżem, co jest skutecznym sposobem naszego wzrastania w życiu duchowym. Podkreślił prawdę, że „w krzyżu Jezusa odnajdujemy odpowiedź na ciężar ludzkiego cierpienia.” Biskup wyraził wdzięczność chorym, że swoje cierpienie ofiarują za Kościół. Dziękował również wszystkim pracownikom służby zdrowia, wolontariuszom, siostrom zakonnym, kapłanom za ich samarytańską posługę wobec chorych doświadczonych cierpieniem. Mówił: „bycie przy chorych, ofiarna obecność, posługa, to niezwykle szlachetny uczynek, który przynosi ulgę w chorobie. To bycie przy chorym jest nade wszystko czasem świętym! Niosąc pomoc choremu okazujemy ją samemu Chrystusowi, w ten sposób uwielbiamy Boga w tajemnicy Jego miłosierdzia.” Biskup w imieniu Kościoła dziękował za każdy gest towarzyszenia chorym, za każdy gest poświęcenia swojego czasu, „bo bycie przy chorym i serdeczność wobec nich sprawia, że czują się kochani i potrzebni. Bezinteresowna opieka nad bliźnimi stanowi wyraz szacunku wobec człowieka słabego, chorego i jest wyraźnym znakiem Bożego miłosierdzia.”

Galeria zdjęć – zobacz

Ten dzień był szczególną okazją do złożenia życzeń imieninowych, które obchodził ks biskup Henryk. Swoje życzenia poprzez śpiew wyraziła kapela ludowa „Wełtynianka” prowadzona przez instruktorkę Kapeli. Na zakończenie Mszy św. za życzenia, modlitwę, wszystkim zgromadzonym wiernym, ks. Biskup złożył podziękowanie.

Kolejnym punktem programu tego spotkania, to czas na dzielenie się opłatkiem w seminaryjnym refektarzu, gdzie modlitwę rozpoczął Biskup składając życzenia. Widoczna była wielka radość z osobistego spotkania się z Biskupem. Wzajemne przekazywanie życzeń wyrażały klimat miłej rodzinnej i świątecznej atmosfery.

Po życzeniach i gorącym poczęstunku Kapela Ludowa Wełtynianka pięknym śpiewaniem kolęd zauroczyła wszystkich. Odpowiednio zagrali i śpiewali porywając uczestników do tańca.

Cenną pomoc w organizacji i przebiegu spotkania okazali wolontariusze, pod opieką dk Roberta. Diakon przygotował również prezentację na temat historyczno-astronomiczny wymiar pokłonu Trzech Króli. W spotkaniu uczestniczyły również dzieci, dla nich to, też była wielka atrakcja, jak mogły się bawić i tańczyć.

Miłą niespodzianką dla niepełnosprawnych była obecność Pań Joanny Zembal i Beaty Rychlickiej pracujących w Caritas.

Podczas tego spotkania przekazano ważne bieżące informacje dot. najbliższych zadań. Każde spotkanie integruje, umożliwia wymianę doświadczeń, myślę, że ten radosny nastrój pozostanie w pamięci wszystkich uczestników.

Bogu niech będą za ten dzień! Słowa wdzięczności kieruję wszystkim, którzy zadbali o wystrój refektarza, starali się, aby każdy z tego spotkania wyszedł zadowolony, radosny i umocniony.

Elżbieta


Przedstawiam również wspomnienia innych osób, wyrażając:

Spotkanie noworoczne opłatkowe Apostolatu Chorych utkwiło mi wyjątkowo mocno. W tym dniu ks. Biskup Henryk był solenizantem, ale dla ks. Biskupa najważniejsi byli biorący udział w Mszy Świętej – chorzy, osoby niepełnosprawne dla nich ks. Biskup przekazał dużo głębokich słów, które mnie jako chrześcijanina upewniły, iż nie jesteśmy pozostawieni sami sobie (ja tez jestem osobą chorą).

Uważam, że spotkanie takie, jak i zaplanowane spotkania na rok 2020 pozwalają, iż ludzie niepełnosprawni mogą integrować się z osobami, którzy pragną im pomagać w spotkaniach i pielgrzymkach.

Bardzo duża zasługa jest widoczna w działaniu Pani Eli Palczak, diakona Roberta Bałuki oraz ks. Przemysława Pokorskiego. Diakon Robert pomógł mi bardzo dużo zrozumieć, iż ja również mogę pomagać osobom niepełnosprawnym. Jestem już drugi raz na spotkaniu opłatkowym, gdzie po latach spotkałem znajomego Krzysztofa, poznałem Kacpra, Panią Grażynę i wiele innych osób. Bardzo szybko między nami doszło do zrozumienia. Wspólne dzielenie się opłatkiem i kolędowanie pozwoliło wszystkim w tym dniu być szczęśliwym i pełnych nadziei, że Pan Bóg jest z nami. Śpiewanie kolęd z kapelą z Wełtynia upiększyło spotkanie noworoczne-opłatkowe. Należy też wspomnieć, iż organizatorzy zapewnili osobom biorącym udział w spotkaniu ciepłe i zimne napoje, tradycyjny bigos, krokiety z kapustą, na deser słodkości (pyszne pączki) i owoce.

Coraz bardziej rośnie we mnie pragnienie niesienia pomocy ludziom niepełnosprawnym, mimo jak wspomniałem jestem rencistą I grupy inwalidzkiej. Moim pragnieniem jest żeby, jak najwięcej ludzi zrozumiało jak, jest pięknie pomagać potrzebującym. Zapraszam tym samym do udziału w działalności w Apostolacie Chorych.

Z Panem Bogiem – Zygmunt Kujawa


W Apostolacie Chorych znalazłam się dzięki koleżance, która mi opowiadała o tej wspólnocie Osób Chorych i Niepełnosprawnych naszej Archidiecezji. Trzy lata temu po raz pierwszy przyjechałam na spotkanie opłatkowe. Jestem bardzo zadowolona, że mam drugą rodzinę – Apostolat Chorych Rodzina Miłości Miłosiernej. Pierwsze zetknięcie się z tą wspólnotą urzekło mnie. Wśród tych osób czuję się szczęśliwa i spełniona, gdyż wiem co to znaczy borykać się z cierpieniem (choroba mnie dotknęła w wieku 15 lat).

Dziękuję Eli Palczak za zaproszenie mnie na każde spotkania wspólnotowe, na których wzrasta więź. Dziękuję za okazywaną życzliwość i cenne wskazówki w moich problemach życiowych. A w tegorocznym spotkaniu opłatkowym również doznałam wiele wzruszeń i bogactwa duchowego. Tu się czuję bardzo dobrze, nie krępuje mnie, że noszę aparat słuchowy, że czegoś nie usłyszę i nie zrozumiem. Po prostu mam odwagę poprosić o powtórzenie, bo nie zawsze dobrze usłyszę z powodu wady słuchu

Jestem wdzięczna wszystkim, którzy przyczynili się do tak pięknie zorganizowanej oprawy. Jestem zachwycona i pomimo, że już kilka dni minęło od tego spotkania nadal we mnie tkwi pokój serca i dociera śpiew kolęd w wykonaniu Kapeli Ludowej Wełtynianka.

Dziękuję Panu Bogu, że postawił na mojej drodze takich życzliwych ludzi Apostolatu Chorych, a szczególnie za Elę Palczak, która okazuje wiele serdeczności, poświęcając swój czas, a nawet zdrowie dla dobra innych, by każdy uczestnik ze wszystkich spotkań był zadowolony i tak naprawdę jest. Z tegorocznego spotkania wyszłam z pogodnym usposobieniem, dzieląc się tą radością z bliskimi.

Ula Roguszka

 

Życzenia Świąteczne

„W tym objawiła się miłość Boga ku nam, że zesłał Syna swego Jednorodzonego na świat, abyśmy mieli życie dzięki Niemu”. (1J 4, 9)

          Przychodzi na ziemię Dziecię Jezus, prawdziwy Bóg i Człowiek, nasz Zbawiciel, objawiający Swą miłość.

Jezus przychodzi także do Ciebie droga Siostro, drogi Bracie. Do naszych serc osamotnionych, zbolałych, zatroskanych, zagubionych, aby każdego umocnić, dodawać blasku – On „sprawił, że ta najświętsza noc zajaśniała blaskiem prawdziwej światłości.”

Idźmy do „Betlejem” wyśpiewajmy hymn anielski, przyłączmy się do Pasterzy i Mędrców ze Wschodu i tak jak oni, pochylmy się nad Nim, który przyszedł i nadal do nas przychodzi w Sakramentach świętych.

Ze świątecznym błogosławieństwem

Ks Przemysław Pokorski


Serdecznie zapraszamy na Spotkanie Opłatkowe.

Odbędzie się w niedzielę, 19 stycznia 2020 roku. Przyjazd od godz. 9:30 – Msza Święta o 10:00 po której będzie spotkanie przy Wigilijnym Stole, dzielenie się opłatkiem i wspólne śpiewanie kolęd. Czekamy na Was w Arcybiskupim Wyższym Seminarium Duchownym, przy ul. Papieża Pawła VI.